Zapraszamy do zapoznania się z cyklem postów zawierających wywiady przeprowadzone przez młodzież w ramach projektu "Historia w pamięci ukryta" (realizacja 2018 rok).
dziennikarz – Hubert Markowski
rozmówca - Bogusław Karpiński
- Czy mógłbyś dziadku
opowiedzieć mi legendę o Krypnie?
- Zarówno Tykocin i Knyszyn były miastami króla Zygmunta
Augusta. Tędy również wiodła trasa z Krakowa do Wilna. Tu żadnego budynku czy
zamku nie było. Był tylko punkt pojenia koni, stała tam krypa. Król przejeżdżał
często przez te tereny. Po śmierci Barbary Radziwiłówny gdy były
przewożone jej zwłoki do Wilna, król
Zygmunt August w geście żalu trasę Kraków – Wilno przeszedł pieszo. W Wilnie
zostały złożone jej zwłoki. Wieś Krypno Wielkie była również własnością króla
Zygmunta. Krypno Kościelne należało do parafii Knyszyńskiej.
- Kiedy dziadek
usłyszał pierwszy raz tę legendę?
- Nie pamiętam. Trudno powiedzieć kiedy byłem małym
chłopcem, opowiadali rodzice. Wspominali o cudzie jaki wydarzył się na miejscu
gdzie pobudowany obecnie jest kościół. Kościół obecny został wybudowany w 1885
roku, a w 1906 Krypno stało się odrębną parafią. Kościół był filia kościoła
Knyszyńskiego, a od 1906 stał się
samodzielną parafią. Pierwszym proboszczem został ks. Bolesław Leszczyński.
Jeszcze słyszałem, ze obraz trzykrotnie wracał. Jakieś osoby odnosiły do
Knyszyna a on tutaj wracał. W murze kościelnym wbudowana jest część sarkofagu –
płyta marmurowa czy granitowa.- Widziałeś tę płytę?
- Teraz jest prawie
niewidoczna. W szkole widziałem tylko na zdjęciach.
- Płyta pochodzi z Knyszyna. Ponoć w Knyszynie był sarkofag
z sercem, a zwłoki były w Knyszynie, a później w Tykocinie, a na końcu zostały
złożone na Wawelu.
- Ja słyszałem, że
został pochowany w Knyszynie bo z Knyszyna do Krakowa było za daleko i zwłoki
by się rozłożyły.
- Sarkofag z sercem króla oraz dwa drewniane krzyże stały na
rynku Knyszyński do 1824 roku. Król przyjeżdżał do Knyszyna na polowania i
przebywał tu dłuższy czas kiedy epidemia panowała. Jak w Krakowie panowała
zaraza to również król przebywał w Knyszynie. W Tykocinie za czasów Zygmunta
Augusta była zbrojownia i był skarbiec królewski, duża biblioteka królewska,
która po śmierci króla przeszła we władanie jego siostry.
- Dziadku a to jest
Twoje zdjęcie?
- Tak moje z ciocią Krysią.
-Dziadku czemu jesteś
naburmuszony na tym zdjęciu?
- A bo siedzę u matki na kolanach, a chciałem siedzieć u
ojca. A Krysia siedzi u ojca zadowolona, a ja chciałem siedzieć. Z tyłu Heniek
i tutaj prababcia Twoja – Marianna.
A to zrobione było
tutaj pod tą jabłonką przy wjeździe.
- A skąd jest ten
kalendarz?
- Znalazłem na strychu w domu.
- Fajny bo niemiecki
i stary.
- Kalendarz pochodzi być może z 1944 roku.
- Dziadku jakie
sprzętów używano kiedyś?
- Na przykład kopańka – Rozrabiało się np. ciasto. Taka
miska.
- Dziadku wyjaśnij do
czego była ta brona?
- Brona do bronowania pola. I posiadam żelazne pęta do
pętania koni. Zabezpieczało to przed kradzeniem. Konie były spętane więc nie
można było ich ukraść. Spętane były kiedy pasły się, ewentualnie na noc w
stajniach.
- Centryfuga – do oddzielania śmietany od mleka.
Eksponaty z II Wojny Światowej:
- Saperki, szczypce do przecinania zasieków z drutu
kolczastego.
- Telefon wojskowy polowy.
- Papierośnica wykonana przez żołnierza radzieckiego. Na
papierosy. Wykonana w 1944 roku. Zrobiona własnoręcznie.
- Piersiówka do przenoszenia dyskretnego alkoholu.
- Maska gazowa
- Kanister wehrmacht (1942
rok)
- Bagnety, szabla dziadka (rok nieznany)
- Patefon i płyty (1902 rok)
- A jakie święto
dziadek najlepiej wspomina?
- Boże Narodzenie, ponieważ zimy były bardzo śnieżne i to
wiązało się z zabawami na śniegu. Nie było internetu. Sanki, łyżwy, bardzo dużo
graliśmy w hokeja wykorzystując każdy kawałek lodu. Moda była wtedy była na grę
w hokeja.
- A do jakiego
wydarzenia ze swojego życia dziadek chciałby wrócić gdyby miał taka możliwość?
- Nie wiem wtedy było ciężkie dzieciństwo.
- Ale były jakieś chwile?
- Nie obchodzono żadnych osiemnastek, po komunii nie było
bali ani prezentów. Ale pamiętam, ze byłem bardzo szczęśliwy, kiedy kupiłem
sobie nowe łyżwy. Bo tak to pożyczałem ze szkoły, a tak miałem nowiutkie,
własne łyżwy. Kiedyś na ulicy był lód, jeździli saniami i nikt nie posypywał i
na ulicy świetnie się jeździło na łyżwach. A jak jechały sanie to się chwytało
i jechało.
- Dziękuje za wywiad.
Zdjęcia i eksponaty pochodzą ze zbiorów prywatnych pana Bogusława Karpińskiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz